"Był to doskonały test przed dorosłym życiem" - o pieszej wyprawie ze Świnoujścia na Hel opowiada nam Paweł Czapiewski

...Szedłem głównie z zamiarem przeżycia przygody. Na pewno wzmocniła mnie ona psychicznie. Nauczyłem się od razu tworzyć rozwiązania problemów, które się przytrafiają. Przetestowałem również swoją determinację. Był to doskonały test przed dorosłym życiem. Teraz już wiem, że jeśli urodzi mi się jakieś marzenie to będę w stanie je spełnić - mówi Paweł, którego piesza wędrówka dobiegła końca w ostatnią sobotę. O przygotowaniach do wyprawy, jej przebiegu oraz zaletach rozmawialiśmy z Pawłem Czapiewskim z Zamościa w Gminie Karsin.

Cypel Helski. Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.


Wróciłeś przed ponad dwoma tygodniami z wędrówki wzdłuż polskiego wybrzeża. Szedłeś pieszo wraz z kolegą spod granicy polsko-niemieckiej w Świnoujściu na Hel. Który z Was wpadł na pomysł organizacji eskapady? Dlaczego wybór padł na polskie wybrzeże?

Zgadza się. W sobotę 11 lipca byłem już w domu. Na pomysł marszu wpadł mój przyjaciel Bartek, po przeczytaniu książki "Life Mastery", autorstwa Dawida Piątkowskiego. Mówił mi, że chciałby po prostu wziąć plecak, wyjść z domu, iść i przeżyć coś, czego nie przeżyje się siedząc na kanapie, w domu. Inspirację zaczerpnął od podróżniczki z bloga Dodo Knitter [Dominika Knitter blogerka mieszka na stałe w Brusach przyp. red], która właśnie od wyprawy podobnym szlakiem rozpoczęła swoje podróżnicze podboje.


Okładka książki Dawida Piątkowskiego.
Fot. pochodzi z strony empik.com.

Była to Twoja pierwsza tego typu piesza wycieczka?

Nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłem. Prócz pielgrzymek i Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.
Musiałem odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Nigdy wcześniej nie spałem pod namiotem. Nie mówiąc już o rozbijaniu go w miejscach takich jak: łąki, lasy czy plaże. Do wszystkiego można się przyzwyczaić.


Nocleg na jednej z plaż.
Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.


Jak wyglądały przygotowania do pieszej wycieczki? Jak dobrze się do niej przygotować?

Nie chcę aby ktokolwiek brał przykład ze mnie w tej kwestii. Fizycznie nie przygotowałem się w sumie wcale. Kiedyś poświęcałem dużo więcej czasu na uprawianie sportu. Praktycznie codziennie jeździłem gdzieś rowerem albo biegałem. Ostatnio poświęciłem się przygotowaniom do matury i tej aktywności zabrakło. Przygotowałem się za to mentalnie. Wiedziałem, że będzie ciężko i mogą być problemy. Obiecałem sobie przed wyjściem, że dojdę na Hel. Podczas trasy starałem się zwalczać ból, zmieniając swoje myśli na pozytywne. Wydaje mi się, że wiedza dotycząca kształtowania swoich myśli miała podobny skutek jak dobre przygotowanie fizyczne.

Śledziliśmy Twoje relacje w mediach społecznościowych. Nie obyło się bez przykrych niespodzianek. Już drugiego dnia Twój towarzysz wyprawy uległ kontuzji. Co się stało koledze? Jak dotarł do domu?

Niestety. Sytuacja miała miejsce już pod koniec pierwszego dnia w Międzyzdrojach. W nogach mieliśmy około 25 kilometrów. Jeden zły krok, potknięcie i nadwyrężona lewa stopa. W normalnych, codziennych warunkach nic wielkiego, lecz w perspektywie ponad 300 kilometrów dalszego marszu oznaczało to szybki koniec wyprawy dla kolegi. Następnego dnia rano odprowadziłem go na dworzec w Międzyzdrojach.


Paweł i Bartek na granicy polsko-niemieckiej w Świnoujściu. 
Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.


Dalej przemierzałeś trasę sam?

Tak. Od drugiego dnia aż po ósmy szedłem samemu. Uważam te dni za najtrudniejsze, wtedy pojawiły się pierwsze, większe zmęczenie czy drobne kontuzje. Pogoda również nie sprzyjała. Był to dla mnie prawdziwy test charakteru. Nie było łatwo. Prawdopodobnie bez wsparcia znajomych i rodziny poddałbym się wtedy.

Miałeś chwile zwątpienia przed jak i w trakcie wyprawy?

Przed nie. Nastawiłem się na przygodę życia i nie mogłem się doczekać. Jednak podczas wędrówki miałem kilka takich momentów, w których chciałem zakończyć marsz wcześniej. Szczególnie gdy szedłem sam, miałem kilka gorszych chwil. Te sytuacje powodowała głównie pogoda i zmęczenie ciała. Zdarzało się tak, że wieczorem twierdziłem iż rezygnuję. Potem kładłem się spać i rano szedłem dalej.

Czy trasa, którą wyznaczyliście w trakcie przygotowań w stu procentach była zgodna z tą, którą pokonaliście? Jak wyglądała trasa w liczbach? Opisz proszę przebieg trasy. Ile dziennie kilometrów pokonywaliście?

Założenie wyprawy było takie żeby iść jak najbliżej wybrzeża. Złamałem je trochę w okolicach Jarosławca. Na dalszym odcinku trasy wzdłuż morza miejscowości były w dużej odległości od siebie. Niekiedy nie było żadnej drogi w okolicy. Stwierdziłem, że bezpieczniej będzie iść lądem. W razie gdyby mi się coś stało, nie miałbym jak wrócić. W tym czasie skontaktował się ze mną Paweł Myjkowski z Tarnowa, który później dołączył do wyprawy. Spotkaliśmy się w Słupsku, więc jeszcze bardziej wszedłem w ląd. Wróciliśmy do chodzenia wybrzeżem w okolicach Łeby. Cała trasa według map Google wyniosła 405 km, co daje średni dzienny kilometraż w granicy 31 km. Minimalnie zrobiłem około 22 km. Maksymalnie w przedostatni dzień wyprawy około 48 km. Idąc pewnego dnia plażą spotkaliśmy Rafała. Okazało się, że też szedł na Hel z Świnoujścia. Po kilku godzinach rozeszliśmy się, ponieważ on miał już zapewniony nocleg w Karwii. My zaś rozbiliśmy namiot kilka kilometrów wcześniej.

Ślad GPS trasy zaznaczony na Google Maps.

Od lewej Paweł Myjkowski, Rafał oraz Paweł Czapiewski.
Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.
Dwóch Pawłów przed Centrum Informacji Turystycznej w Łebie. 
Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.


Znałeś Pawła Myjkowskiego wcześniej?

Z Pawłem miałem kontakt jedynie przez internet. Poznaliśmy się na żywo w ósmym dniu wyprawy.

Byliście przygotowani na zmieniające się warunki atmosferyczne?

Tak. Wiedzieliśmy jak zmienna potrafi być pogoda nad polskim morzem. Wyposażyliśmy się w peleryny przeciwdeszczowe. Zdarzało się tak, że szliśmy 10-15 km w ciągłym deszczu.

Jest i Paweł i peleryna.
Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.

Gdzie mieliście noclegi? Jak wyglądały Wasze posiłki w drodze?

Tylko jedną noc spędziliśmy w pensjonacie. Ugościł nas bardzo miły pan. Były autostopowicz. Doskonale rozumiał naszą sytuację i nie chciał pieniędzy za nocleg. Resztę nocy spędziliśmy w namiocie "na dziko". Śniadania i kolacje kupowaliśmy w marketach. Posiłki jadaliśmy w namiocie lub na przystankach autobusowych. Obiad zaś w knajpach. Czasami braliśmy tradycyjnego schabowego z ziemniakami. Pozwoliliśmy sobie też na pizzę, zapiekanki czy kebaba.

Chwile odpoczynku.
Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.




Namiot Pawła. 
Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.

Czy na trasie spotykaliście ludzi, którzy odradzali Wam kontynuowanie wędrówki?

Nie zdarzyła się nam taka sytuacja. Osoby, którym mówiliśmy dokąd idziemy były zdziwione. Życzyły nam jak najlepiej.

Co najbardziej spodobało się Tobie na trasie? Było takie miejsce, które bardzo chciałeś zobaczyć?

Przed wyjazdem chciałem bardzo zobaczyć przeprawę promową w Świnoujściu. O innych miejscach nie myślałem. Co mi się najbardziej podobało? Nie wiem, nie skupiłem się na miejscach turystycznych ani podziwianiu atrakcji. Oddałem się samej pasji doświadczania wyprawy.


Polskie wybrzeże.
 Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.

Polskie Wybrzeże.
Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.

Polskie wybrzeże.
 Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.

Cel wędrówki, któremu na imię Hel został osiągnięty po 13 dniach. Masz już w planach kolejną wyprawę?

Nie. Aktualnie nie planuję nic podobnego, ale kto wie co przyniesie czas. Może ja albo ktoś z moich przyjaciół wpadnie na podobnie szalony pomysł i go zrealizujemy.


Plan został osiągnięty.
Fot. Z prywatnego archiwum Pawła Czapiewskiego.

Jakie według Ciebie są trzy najważniejsze zalety pieszych wypraw?

Myślę, że znajdzie się ich znacznie więcej. Na starcie wymieniłbym możliwość odcięcia się od wszystkiego. Gdy idziesz, nagle wszystkie inne rzeczy schodzą na drugi plan. Kolejną zaletą jest możliwość obcowania z przyrodą. Przez cały czas jest się na świeżym powietrzu, słucha się śpiewu ptaków, szumu morza. Cieszyłem się nawet z tego, że spadł na mnie deszcz. Przy namiocie krążyły różne owady. To również dało mi poczucie symbiozy z naturą. Ostatnią zaletą, lecz nie mniej ważną od innych jest dla mnie możliwość przetestowania swojego charakteru. Uważam, że każde trudności mnie umacniają, a na trasie problemów nie brakowało.

A co Tobie osobiście dała ta wyprawa?

Tak jak wcześniej mówiłem. Szedłem głównie z zamiarem przeżycia przygody. Na pewno
wzmocniła mnie psychicznie. Nauczyłem się od razu tworzyć rozwiązania problemów, które się
przytrafiają. Przetestowałem również swoją determinację. Był to doskonały test przed dorosłym
życiem. Teraz już wiem, że jeśli urodzi mi się jakieś marzenie to będę w stanie je spełnić.

Chciałbym dopytać jeszcze o koszty związane z wyprawą.

Na całą 13 dniową wyprawę wydałem poniżej 650 zł. Około 50 zł z tej sumy to koszt dojazdu do
Świnoujścia i powrotu z Helu. Reszta poszła na jedzenie. Przy wzmożonej aktywności jadłem
znacznie więcej. Uważam, że jak na prawie pół miesięczną podróż to i tak bardzo niska kwota.
Myślę, że to doskonały przykład na to, że można podróżować tanio. Także nic nie stoi na przeszkodzie
by zacząć.

Dziękujemy, że podzieliłeś się z nami swymi doświadczeniami podczas wyprawy. Życzymy Tobie,
aby nigdy nic nie stało na przeszkodzie w realizacji kolejnych wyzwań.

Ja również dziękuję.

Komentarze